Dzisiejszy wpis dedykuję Ewie, bo to od niej przeprowadziła się do mnie prześliczna, prawdziwa vintage – Sindy od Pedigree:
Panna miała włoski w fatalnym stanie, Ewa twierdziła nawet, że będą do wymiany, jednak nie potrafiłam takiego cacuszka pozbawić jego oryginalnej czupryny. Przez dwa dni modliłam się nad miseczką z płynem do zmiękczania tkanin i wystającą z niego buźką Sindy, żeby cokolwiek to dało 🙂 . Potem jeszcze tylko rytuał polewania wrzątkiem, który już bardziej stał się rutyną i oto Sindy odzyskała swój dawny blask. Tak, wiem, końcówki nie są idealne, ale w porównaniu z poprzednimi kołtunami to i tak niebo a Ziemia. Szkoda, że nie mam żadnego rozsądnego zdjęcia „przed”, ale uwierzcie mi na słowo 😉 . W ten sposób wypiękniona panna mogła mi towarzyszyć w weekendowym wypadzie na wieś:
Urocza sukienusia, jak i buciki są oczywiście autorstwa Ewy 🙂 . Poniżej zabytkowy kościółek pod wezwaniem św. Anny (czyli mojej imienniczki) w Nierodzimiu znajdujący się na Szlaku Architektury Drewnianej Województwa Śląskiego:
A tu produkuje się znane cappucino 🙂 .
Nieopodal płynie Wisła, jeszcze niezbyt szeroka, bo dopiero co spływa tu z Beskidów.
Próbowałam zidentyfikować tę Sindy i prawie mi się to udało. Panna ma na tyle głowy sygnaturę „033050x”, co według strony My Sindy oznacza, że pochodzi z lat 1974-1976 czyli być może ma czterdziestkę na karku 🙂 . Na początku dziwiły mnie ręce mocowane do korpusu stawem kulkowym skręcanym na śrubki, jednak okazało się, że właśnie tak wyglądało ciałko Sindy z tego okresu. Co do dokładnego modelu tej lalki, już nie mam pewności. W tych latach produkowano kilka różnych modeli o podobnych fryzurach i chyba tylko oryginalne ubranko dałoby tu 100% gwarancji, że to właśnie ta jedyna. Lecz czy to aż tak ważne? I tak ją uwielbiam za śliczną buzię!
Z tego bezgranicznego uwielbienia powstał naprawdę pokaźny spam zdjęciowy 😀 . Nawet w drodze powrotnej, kiedy gdzieś w okolicach Andrychowa zatrzymaliśmy się „na dymka” nad Skawą, nie omieszkałam nie skorzystać z okazji obfocenia Sindy raz jeszcze:
W przeciwieństwie do mnie, panna z chęcią pomoczyła nóżki:
Złapała też trochę wiatru we włosach 🙂 .
To moja druga Sindy od Pedigree w zbiorze (obie posiadam dzięki blogowiczom, dziękuję 🙂 ) i mam nadzieję, że nie ostatnia. Żałuję tylko, że nie zabrałam ze sobą na wyjazd tej drugiej – dwie ślicznotki to podwójne piękno 😀 .