Tag Archives: syrenka

Mermaid Barbie.

25 Czer

Ta laleczka trapiła mnie odkąd ją kupiłam. Jej głowa była bezlitośnie nabita na kulkę ciałka Steffi Love, przez co Baśka wyglądała, jakby dostała świnki. A przecież to TA, kultowa i pierwsza na świecie Mermaid Barbie z 1991 roku. Jednak jakoś nie miałam do niej weny.

Najpierw był problem z ciałkiem – Świstak przysłał mi oryginalne ciałko od Mermaid, ale wtedy zupełnie nie miałam pojęcia, że istniały jej dwie wersje (różniły się także pudełkami i, przynajmniej mi się tak wydaje, odcieniami strojów!) – bardziej opalona z białymi kreseczkami w tęczówkach i bledsza z żółtymi kreseczkami:

Zdjęcie z Flickr.

Jak się później okazało moja bladogłowa dostała ciałko po solarium. I tak po raz kolejny głowa poszła w odstawkę. Wtedy zobaczyłam wpis u Shi o tej syrence i znów zapragnęłam coś z tą nieszczęsną Baśką zrobić. Z pomocą przyszedł Dollbby, od którego, przy okazji lalkowych zakupów, wymusiłam ciałko od Bead Blast. Co prawda pannica ta miała rączki typu shani, a nie proste, jak Mermaid, ale to mi akurat nie przeszkadzało.

Tym razem lalka, już z nowym ciałkiem, znowu została zapomniana. A wszystko przez błyszczące pasemka we włosach, wspomniane wcześniej turkusowe kolczyki i intensywny makijaż, do których to żaden ciuszek nie chciał pasować. Przymierzałam lalce każdy po kolei i ciągle nic, a ja już tak mam, że wszystko musi ze sobą współgrać :-D. Zobaczyłam wtedy u Manhamany wpis o przepięknej, dużej syrenie i zdesperowana poświęciłam Baśce mój t-shirt. Na szczęście nie był moim ulubionym i po praniu strasznie się rozciągał, więc nie czuję wyrzutów sumienia :-P.

W końcu moja Mermaid Barbie dostała strój, który jej pasuje! 🙂

Komplet składa się z prostego staniczka i ogonka kończącego się wstawkami w kształcie płetw. Wszystko jest ozdobione cekinkami i koraliczkami pod kolor. Kiedy syrenka stanie,  ogonek zamienia się w spódnicę z ozdobnym dołem :-).

Wszystko jest obszywane żółtą nicią tak, żeby pasowało do żółtych szpileczek, gumek we włoskach i żółtych kreseczek w oczkach.

Zdaję sobie sprawę, że taki mało syreni (czyt. łuskowaty ;-)) jest ten strój, ale jestem zadowolona z efektu. Mam jednak nadzieję, że kiedyś uda mi się znaleźć jej kupny strój, bo firmowy ogonek, a szczególnie płetwa, jest przepiękny.

Sindy syrenka.

14 Kwi

Po długich przebojach z Pocztą Polską w końcu dotarła do mnie przesyłka od Mileny Karoliny z bloga http://dookolalalek.blogspot.com/.

Zanim jednak pokażę jej główną zawartość (bo z tytuły wpisu już wiadomo, co to 😉 ), to chciałabym bardzo podziękować Milenie za upominek, który znalazłam w kopercie oprócz lalki – dwa śliczne, ręcznie robione komplety biżuterii dla lalek:

Niestety Barbiochy mają szerokie dziurki w uszach i kolczyki lubią z nich wypadać. Może macie na to jakiś sprawdzony sposób? 🙂

Co do laleczki, to kupiłam ją z jednego powodu:, choć doceniam klony, to straasznie nudzą mnie blond Sindy od Hasbr0 – wszystkie są prawie takie same, za to ubranka mają ciekawe i dobrze wykonane. Pomyślałam więc: dlaczego by nie mieć bardziej nietypowej blondynki, jak na przykład syrenki? 🙂 Ogólnie nie przepadam za jakimiś „upośledzonymi” lalkami. Głównie dlatego, że większość syrenek z jakimi miałam do czynienia, to były Arielki, na dodatek trupki i żadne ubranka nie chciały pasować do tych czerwonych włosów! 😛 Denerwowało mnie to okropnie, ale w końcu udało mi się dorwać u Mileny ładną syrenkę w kompletnym stroju:

Zawsze mnie ciekawiło to, w jaki sposób laleczka ma zrobiony ogon – oczywiście najlepiej, gdy ma pod nim ukryte nogi. Ostatnio widziałam w sklepie zabawkowym lalkę Urszulę z „Małej Syrenki” i jej buźka była świetna (choć ciężko mówić o Urszuli, że wygląda dobrze ;-)), za to ogon był uszyty z brzydkiego materiału, w dodatku był wypchany watą… U Sindy ogon jest dość nietypowo wykonany – to jakby winylowy balon w kształcie ogona całkowicie pusty w środku, przez to sztywny, lecz miękki, a przy nacisku słychać, jak wydobywa się z niego powietrze :-). Gdyby różowy ogonek był zdejmowalny, to bym Wam to pokazała ;-). Ogólnie wydaje mi się, że ten ogonek jest troszkę zbyt nowoczesny, jak na taką syrenkę, ale pomijając go, laleczka ta ma śliczną buźkę o delikatnym i naturalnym makijażu:

Chociaż Sindy w chwili przybycia do mnie zachowała swoją oryginalną fryzurkę, to byłam zmuszona ją zmodyfikować. Pewnie nie raz tak mieliście, że jakaś lalka miała oryginalną fryzurkę, ale w takim stanie, jakby ktoś zdjął jej główkę i trzymał w kieszeni spodni przez kilka tygodni – krótko: ładna, lecz skosmacona fryzurka, z którą trudno cokolwiek zrobić :-). Ta syrenka miała od nowości blond loki, jednak spięte jednym pasmem w luźny kuc nad karkiem. Rozpuściłam jej więc włoski, potraktowałam odżywką, przycięłam skosmacone końcówki porozdzielałam w mniejsze pasma i utrwaliłam pianką. Wydaje mi się, że efekt końcowy jest niezły :-).

Co do identyfikacji, to niestety nie udało mi się :-). Znalazłam kilka syrenek Sindy, ale żadna z nich, to nie była moja. Nawet na stronach Club Sindy i Sindyz Home nie ma takiej syrenki, a jedynie wspominka o syrence z 1996 roku, która wygląda inaczej niż moja. A tak właściwie to jestem zła na siebie, bo, gdy laleczka do mnie dotarła znalazłam bardzo podobną na Ebay, nie zapisałam sobie linku i teraz nie mogę jej znaleźć. Tamta miała złoty staniczek, ale mojej mógł się zetrzeć kolor, bo ciuszki są wykonane z plastikowanego materiału.

A tu już moje dwie jedyne Sinduszki od Hasbro (miałam jeszcze jedną blondi, ale poszła w świat – nie mogłam przyzwyczaić się do jej wielkich dłoni – była gimnastyczką :-P):

I tu Wam zdradzę mały sekrecik: ubranka od Livek leżą wprost idealnie na Sindy. Nawet buciki są w sam raz, a je wiecznie ciężko znaleźć, bo Sindy mają większe stópki od Barbietek :-).

No cóż, troszkę się rozpisałam, ale dawno nie dawałam żadnego wpisu i musiałam dać upust lalkowej gadaninie :-D.

Lil’ Miss Mermaid (1991).

27 Czer

Witajcie po przerwie!

Mój weekend w Krakowie upłynął pod hasłem poszukiwania lalek po lumpeksach, a przy okazji powoli oswajałam mamę z myślą, że interesuję się lalkami 😉 Ku mojemu zaskoczeniu jej reakcja była inna niż się spodziewałam i powiem więcej – razem ze mną szukała lalek w wielkich stosach zabawek 😛

Co prawda na starsze Basie nie trafiłyśmy (była jakaś Sindy z włosami na jeża i bez jednej nogi), ale do mojej gromady dołączyła kolejna Lil’ Miss. Moja poprzednia (https://dollsecondhand.wordpress.com/2011/04/30/lil-miss-superstar-w-wersji-mini/  ) miała być jedyną Lil’ Miss w zbiorku, ale nie mogłam się powstrzymać.

Oto stan mojej Lil’ Miss Mermaid „przed” czyli zaraz po zakupie:

Lala była w opłakanym stanie – cała popisana czarnym „czymś”, paznokietki u rączek pomalowane bordowym lakierem, włosy poczochrane – ogólnie żal serce ściskał na jej widok. Sprzedawca popatrzył na nią i wycenił na złotówkę, mama trochę nie wierzyła, że coś da się zrobić, a ja cały czas miałam nadzieję, że stanie się z niej ślicznotka, a mechanizm śpiewający ukryty w różowym diademie jeszcze działa. Tym bardziej, że w oryginale Lil’ Miss Mermaid wygląda tak (zdjęcie z Internetu):

Z włoskami niewiele dało się zrobić – moja miała bezlitośnie obcięte i wyczochrane, więc potraktowałam je wrzątkiem i szczęśliwie podziałało. Przydał się także zmywacz do paznokci i w efekcie syrenka chyba zyskała nowe życie 🙂

Oto zdjęcia „po”:

Na ogonku Lil’, choć porządnie starte, zachowały się jeszcze plastikowe diamenty:

Cechą charakterystyczną wszystkich Lil’ Miss są znaczki na buzi. W tym wypadku jest to serduszko na policzku:

W ten oto sposób moja poprzednia sierotka doczekała się płetwiastej siostrzyczki 😀

Jak się też później okazało, moja Lil’ Miss jeszcze potrafi śpiewać! 😀 Żeby uruchomić nagranie trzeba ścisnąć jej brzuszek (lub ją mocno przytulić ;-)). Mechanizm ukryty w główce jest zabezpieczony uszczelką, a na jednej ze stron wyczytałam, że można ją zanurzać pod wodą… Ale bałabym się 😀

A tak poza tym, to jej głosik mnie rozczula… Z resztą posłuchajcie sami (jak się Wam chce 😛 ):

No, a na koniec jeszcze zdjęcie balkonowe z Krakowa na życzenie mojej mamy, która nie wychodziła z podziwu, jak może się taka lalunia odmienić – chyba zarażam ją tym bzikiem, bo obiecała mi, że będzie teraz zwracać uwagę na lalki w lumpeksach i na targach staroci i, jak będzie coś ładnego, to mi kupi! 😉

PS. Jeśli będziecie kiedyś w Krakowie, to polecam to miejsce, gdzie tę lalunię kupiłam – to wielki lumpeks dosłownie ze wszystkim – ciuchami, meblami, ozdobami, artykułami gospodarstwa domowego, zabawkami i wieloma innymi rzeczami. Ponoć można tam znaleźć prawdziwe antyki i perełki. Rzeczy te są sprowadzane z Niemiec i leżą jednak w dużym nieładzie… np.  lale porcelanowe są rzucone do wielkiego kosza z innymi zabawkami i często są przez to po prostu połamane i popękane – żal mi ich, bo widziałam tam naprawdę piękne laleczki, w pięknych ciuszkach, ale z odłamanymi rączkami czy nóżkami… Dodam jeszcze, że lumpeks ten mieści się w starym kinie, którego też mi żal, bo pomieszczenie jest nastrojowe, a bardzo zaniedbane przez właścicieli lumpeksu.

Adres:  „Wyspa Skarbów” (dawne Kino Świt), osiedle Teatralne 34, dzielnica Nowa Huta, Kraków.

Nowa Chelsea wzięta w obroty :-)

13 Czer

Dziś wpis  „przebierankowo – zdjęciowy”, a w roli głównej Chelsea, czyli coś dla fanów My Scene 🙂 Przed Wami sesja zdjęciowa pt.

Co by było, gdyby Chelsea…

… była królewną?

 … brała ślub?

 … organizowała pidżama party?

 … była studentką?

 … wybierała się na plażę?

 … była mężczyzną?  No, dobra – to można było pominąć 😛

 … była syrenką?

 … reklamowała markowe perfumy?

 … była tygrysicą?

 … wybierała się na zakupy?

 … była diwą popu?

 Była by sobą, bo to Pop Diva Chelsea, którą kupiłam całkiem niedawno, gdyż była w baardzo niskiej cenie 🙂 No, i ma ciałko niemalże identyczne, jak fashionistki, tyle, że ich nogi są celowo rozklekotane, żeby po przypięciu specjalnego ustrojstwa do pleców nasza diwa popu mogła tańczyć taniec-połamaniec 😀

Gwoli wyjaśnienia, miałam nie kupować więcej lalek My Scene, ale ostatnio wszystkie moje plany idą w łeb. Raz się żyje 😉

Mam nadzieję, że sesja Wam się spodobała – i tym, którzy lubią My Scene i ich przeciwnikom. Zapewniam Was, że My Scene dają się lubić 🙂