Archiwum | 19:54

Ich bin Indianerin!

27 List

Tyle wpisów czeka na swoją kolej, że otwierając moją osobistą kopalnię lalek (czytaj szafkę 😉 ), nie wiem, którą akurat wyciągnąć do zdjęć. Całe szczęście, że mój blog nie jest równocześnie katalogiem moich lalek i że nie obiecałam sobie opisać tu każdej po kolei, bo ja sama najpewniej bym zwariowała, a Was porządnie zanudziła ;-).

Dziś więc przedstawię Wam jedną z moich prawdziwych perełek od Simby, z której jestem bardzo dumna, a kupiłam ją od lalkowej blogowiczki Agamich w stanie bardzo dobrym i to w oryginalnym ciuszku i pióropuszku :-).

Mowa o najprawdziwszej Steffi Love Indiance, która dzięki swojemu wyglądowi, jest chyba najbardziej oryginalną Steffi w jej historii :-). W końcu dla wszystkich nudna i powtarzalna Steffi dostała inny kolor włosów, inny kolor skóry i inny makijaż, który pojawiał się tylko i wyłącznie u simbowskich Indianek:

Jak powszechnie wiadomo, Steffi Love są nie do zidentyfikowania, jeśli nie posiadają śladu swojego pierwotnego wyglądu: ubranka, kolczyka lub nietkniętej fryzurki, lecz przynajmniej w przypadku Indianki mogłam się nacieszyć poszukiwaniem i identyfikacją lalki. Co prawda nie trwało to długo, ale zawsze to coś ;-). Przez bloga Agnieszki – Fleurki, dotarłam do skanów wycinków z katalogu Steffi Love użytkownika Smirkybecca na Flickerze, gdzie moja Indianka widnieje, jako Indian Princess (wklejam linka, gdyż nie mam prawa do użycia zdjęcia 🙂 ):

http://www.flickr.com/photos/smirky-becca/5602358583/sizes/l/in/set-72157626335059281/

Jak wynika ze zdjęcia, mojej Steffi brakuje torebeczki, za to ma piórka na opasce, których nie widzę w katalogu. Może to czyjaś inwencja twórcza, a może częsta przecież różnica w wyglądzie na zdjęciach promo i na żywo… Szkoda tylko, że nie wiem, z jakiego roku pochodzi :-).

Co ciekawe, ta Indianeczka ma wyraźnie zaznaczone paluszki u stópek, czego jeszcze nigdy nie zaobserwowałam u Steffi. Pewnie chciano podkreślić fakt, iż lala jest bosa :-).

Laleczka ta ma piękne, długie i gęste, kruczoczarne włoski na całe szczęście nie wykonane z tego samego tworzywa, co jej europejskie koleżanki :-P. Dodatkowo są one lekko karbowane, jednak nie jestem w stanie powiedzieć, czy takie miała od nowości, czy to czyjeś zdolności fryzjerskie. W każdym razie wygląda to ładnie :-).

A tu Steffi Indianka ze swoimi kumpelkami po fachu:

Z daleką kuzynką Pocahontas od Simby oraz z Nakomą od Mattela. Każda zupełnie inna… :-).

Ta sama firma, a jaka różnica. Steffi wygląda przy niej na radosną, lecz spokojną  dziewczynę.

Za to przy Nakomie wygląda na dużo poważniejszą i… grubiutką 😉


Widać, że to nie ta sama krew :-).

A co się działo, jak moje pozostałe Stefki dowiedziały się, że zamieszka u nich kuzynka z dalekiej Ameryki! Każda chciała mieć z nią zdjęcie :-). Na szczęście skończyło się na zdjęciu grupowym:

Powyżej widzicie całą moją kolekcję Steffi Love ze starymi moldami. Dla mnie ciągle każda jest inna ;-).