Jak już wcześniej narzekałam, lalki od jakiegoś czasu były u mnie w odstawce i jakoś nie bardzo chciało mi się za nie zabierać. Aż do momentu, kiedy przyszła przesyłka od Med, a potem SMS od Ewy. Pomyślałam, że w końcu trzeba zabrać tyłek w troki i zacząć działać, bo za niedługo nawet te najulubieńsze lalki, których do tej pory nie zdjęłam z półki, dołączą do swoich koleżanek w pudłach i już kompletnie o nich zapomnę. Z pomocą przyszły niezastąpione Ewa i Mangusta, z którymi spędziłam przemiły wieczór na kawce i zakupach.
Odwiedziła nas nawet Raquelle – Mikołajka. Jej dziadek (a może mąż) pewnie teraz nadzoruje pracę w fabryce zabawek 😉 .
Jak widać, panny ubrały się stosownie do pogody (choć śniegu wcale nie ma…), tylko Tiana dopiero co z Afryki przyleciała i nikt jej wcześniej nie powiedział, jaki mamy klimat 🙂 .
I, żeby nie było zbyt cukierkowo, podczas spotkania towarzyszyły nam także dwie zombie zakupione w rekordowym tempie – podczas, gdy ja przez korki na mieście spóźniłam się dziesięć minut, dziewczyny już stały w kasie TKMaxx z lalkami w koszyku 😀 . Oto dwie panny z serii „Once upon a zombie”:
Spodobała mi się szczególnie Roszpunka, ale drugiej nie było.
Na koniec śliczny portret Tiany, który zrobiła Mangusta. Tianę dostałam od Medithanery, dziękuję 🙂 .
Dziewczyny, wielki buziak za miłe i spontaniczne spotkanie. Czas szybko płynie w dobrym towarzystwie 🙂 .