Tag Archives: BFC Ink

Spacerkiem po Wrocławiu…

11 Maj

W końcu nadeszła piękna, niemalże wakacyjna, pogoda! A jeśli na błękitnym niebie świeci słońce, a chodniki i trawniki wyschły na wiór, to znaczy, że można bez problemu robić zdjęcia na klęczkach… Czyli fotografować lalki w plenerze! 😀

Z tego tytułu zapraszam dziś Was na krótkie zwiedzanie miasta krasnoludków razem z C.J.’em:

Na Rynku było dość tłoczno, więc udaliśmy się w bardziej ustronne miejsca, jak  bulwary odrzańskie:

„Ale tu ładnie…” 🙂

Na spacer wybraliśmy się z moim lubym (on był fotografem, a ja stałam i dokazywałam, co jak ma być :-P), a wyobraźcie sobie, że jeden krok człowieka to sześć kroków takiego maluszka… C.J. więc szybko się zmęczył i chciał sobie gdzieś usiąść…

– A cooo tooo? – zapytał usiadłszy na murku.

– To „Krzesło” Kantora.

– Łaaał, a on na nim usiądzie? 😉

A ponieważ słonko grzało, poszliśmy skryć się gdzieś pod dach…

„Mniam, mniam…” 😉

I tak, krętymi drogami, dotarliśmy do celu:

Kto nie jest z Wrocławia, a chce go odwiedzić, nie może przegapić Parku Szczytnickiego, nad którym góruje Hala Stulecia, u stóp której otoczona zieloną pergolą szumi „multimedialna” fontanna. W Europie można takie spotkać tylko w Barcelonie oraz oczywiście w Las Vegas. A dlaczego „multimedialna”? To za chwileczkę :-).

Jak widać, C.J. bardzo lubi pozować :-).

Wielkości tej fontanny nie oddadzą zdjęcia, za to można się w niej taplać i moczyć sobie stópki 😉 :

„Fajna ta woda!” 

„Nawet bardzo fajna… Tak fajna, że muszę do niej włożyć ręce!” 😀

A jak to wyglądało od kuchni…

„Ej, zróbmy mu zdjęcie, jakby dopiero wyszedł z wody… Nachlap tutaj wodą… NO, STÓJŻE, TY MAŁA CHOLERO, W MIEJSCU!!” 😛

„No!”

A kiedy zaczęło się  ściemniać… „C.J., usiądź sobie, zaczyna się!”

… z głośników rozstawionych wokoło zabrzmiała muzyka klasyczna, a wzbijająca się w górę woda zaczęła mienić się pięknymi kolorami:

To jedne z moich ulubionych miejsc we Wrocławu – zieleń, woda, muzyka i te kolory… Na żywo to wszystko tworzy niesamowity i bardzo romantyczny klimat :-).

„No, C.J, ubieraj koszulkę, bo robi się już chłodno. Ostatni pstryk i idziemy.”

A drogę powrotną spędził C.J. przysypiając w mojej torbie:

„JA WCALE NIE ŚPIĘ!!!” 😀

C.J.

11 Mar

W końcu zawitała do nas wiosenka, a jeśli wiosenka, to słońce, a jeśli słońce, to znów chce się robić zdjęcia lalkom… :-).

Na Dzień Kobiet zawitał w moim lalkowym stadku dość nietypowy gość, a mianowicie lalek. I to lalek niestandardowych rozmiarów, jak na mój zbiór:

C.J. to chłopaczek o artykulacji, jak fashionista, za to od typowych barbiopodobnych duuużo większy:

Lalek ten jest produkowany przez MGA i jest jedynym kolegą tych panienek (to chyba nie wszystkie, ale wrzucam zdjęcie poglądowe 🙂 ):

Laleczki te są według mnie prześliczne i wykonane z dużą dbałością o detale. Tak też jest z C.J.’em, który od kiedy go zobaczyłam skradł moje serce na tyle, że niemalże zapałałam do niego matczyną troskliwością :-P.

Dodatkowo sentymentalnej wartości dodał mu fakt, że jest troszkę podobny do chłopca – androida z mojego ukochanego filmu „A.I. Sztuczna inteligencja” Spielberga – wzruszającego dramatu science-fiction (kto nie widział, polecam!):

A pomijając wywody sentymentalne, to C.J. potrafi naprawdę pięknie pozować. Jest masywny i dosyć ciężki, jak na taką lalkę, przez co potrafi sam ustać w różnych pozach:

C.J. ma ruchome kostki, kolana, nadgarstki, łokcie, a nawet klatkę piersiową. Do tego ma przyjemną buźkę i śliczne szklane oczęta, które wyglądają, jak prawdziwe :-).

Zwróćcie uwagę na te realistyczne tęczówki:

Jego widok siedzącego gdzieś w pobliżu mnie jest taki pocieszny, że odkąd u mnie zamieszkał, codziennie siaduje gdzie indziej ;-).

Póki co, chłopaczek ten nie ma koleżanki „w swoim typie” (chociaż, jeśli taką znajdę w okazyjnej cenie, to mu na pewno kupię :-)), więc znalazł sobie innego przyjaciela:

A tu moje stadko „ponadwymiarowych” lalek:

Daj Boże, żeby się zbyt szybko nie rozrosło! 😛

PS. Wczoraj buszując po ciuchlandach, znalazłam takiego oto klonika. Może ktoś wie, kim on jest? Ma zginane nogi, rootowane rzęsy, a na pleckach napis… HONG KONG ;-).

Nie licząc kilku ubytków we włosach, laleczka ta jest w dobrym stanie. Muszę jej tylko zrobić gruntowne spa :-).

B.F.C. Ink. Addison od MGA.

19 Sier

W ostatnim czasie bardziej zajmowały mnie starsze lalki lub trupki, więc dziś opiszę lalkę zupełnie nową, którą także przywiozłam z urlopu. Zawsze staram się, żeby nowe lalki, które kupuję, miały w sobie coś ciekawego albo były niespotykane i tak też było (moim skromnym zdaniem 😉 ) z Addison z serii Best Friends Club Ink. produkowanej przez MGA ( ci od Bratz, Moxie, America’s Next Top Model itd.).

Laleczki Best Friends Club to wedle ich hasła przewodniego: „Stick together, friends forever”  (w wolnym tłumaczeniu na polski: „Trzymajmy się razem, przyjaciele na zawsze” 🙂 ) seria 5 lalek-przyjaciółek o odrębnych zainteresowaniach i charakterach. Tu dziewczyny na zdjęciu promo:

Szukając o nich informacji w internecie, natknęłam się także na dużo większe dziewczyny z BFC, także strona internetowa poświęcona tej serii traktuje o tych większych pannach: http://www.bfcink.com/. Moja lala ma więc 11 cali (niecałe 28 cm), a te większe po 18 (nieco ponad 45 cm). Wyglądają tak i są prześliczne (o niebo ładniejsze od mojej małej Add :-P):

A tu już moja Addison. Laleczki z tej serii przypominają mi troszkę laleczki Liv.

Mniejsze wersje BFC wyglądają na dużo starsze niż te większe – w domyśle dziewczyny mają mieć po 13 lub 14 lat… Addison ma za to śliczne, długie i gęste włosy dobrej jakości z bardzo naturalnie wyglądającymi jaśniejszymi pasmami:

Buzia lali też jest według mnie bardzo naturalna i z początku myślałam, że seria ta bazuje na jakimś serialu dla nastolatków, tym bardziej, że na pudełku widnieją zdjęcia jakichś dziewczynek. Jednak jak się później okazało postaci te nie pochodzą z żadnego filmu.

Tak Addison wyglądała w pudełku (zdjęcie robiłam wieczorem zaraz po przyjeździe, bo nie mogłam się powstrzymać przed otwarciem 😉 ):

A tu na tle swojego pierwowzoru z odwrotu pudełka, który różni od ostatecznej wersji wieloma detalami, do czego chyba już jesteśmy przyzwyczajeni 😉

 Laleczka dostała dodatkowo sportową bluzę z kapturkiem oraz torebeczkę.

W pudełku znajdowały się także różne pierdółki takie, jak plakat z lalkami z serii, karta członkowska Best Friends Club oraz pamiętnik,  jak się okazało nie należący do tej lalki, którą posiadam…. 😉

Addison ma drobniutkie ciałko przypominające belly button, niższe od tego, jakie posiadają nowe Skipper i inne lalki o tym ciałku:

A tu dziewczyny bez ubranek:

Za duuuży plus uważam to, że lale BFC mają artykułowane kostki. Ich stópki z kolei są drobniutkie i mają odstający duży paluch 🙂

Jedynym minusem jest fakt, że BFC mają niezginalne, plastikowe nogi… No, ale coś za coś 🙂

Laleczkę kupiłam w sklepie TK MAXX, który serdecznie Wam polecam. Jest to outlet wyprzedażowy, w którym czasem można znaleźć produkty, w tym zabawki, z różnych wyprzedaży, często zza naszej zachodniej granicy.

Serii BFC nie widziałam nigdy w żadnym innym sklepie i to dzięki mojemu bratu kupiłam Addison, który dowiedziawszy się o mojej pasji, zaczyna coraz częściej zwracać uwagę na zabawki w sklepach i podsyła mi często informacje o jakichś lalkowych okazjach 😛 Dzięki, Krzychu! 😉