Tak, jak pisałam, weekend spędziłam u rodziców w Krakowie. Pogoda niestety nie dopisała i zrezygnowałam z niedzielnego targu staroci, przez co z wypadu wróciłam bez żadnej nowej lalki (skandal 😉 ) . Nie mogłam sobie jednak odpuścić wystawy „To nie są lalki dla dzieci. Współczesne lalki kolekcjonerskie BJD” w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha…
Lalki mnie oczarowały. Nigdy w życiu nie widziałam na żywo prawdziwych, żywicznych BJD i to jeszcze tak pięknie pomalowanych i ubranych, za to moja mama, z którą poszłam obejrzeć wystawę, trochę się nudziła, bo, o ile lubi playline’y i polowanie na nie na targach, to nie przemawiają do niej takie nowoczesne, kolekcjonerskie lalki:
Na miejscu właścicieli pokazywanych lalek mocno bym się jednak obawiała, czy któraś nie zostanie uszkodzona. Większość lalek siedziała na naściennych półkach bądź na podestach bez żadnej ochrony przed odwiedzającymi i chyba spokojnie można by którejś z nich dotknąć, bo dziewczyna pilnująca wystawy siedziała sobie wygodnie na krzesełku pisząc esemesy… Nie wspomnę już o tym, że podczas, gdy oglądałyśmy wystawę, niemalże biegały po niej dwie małe dziewczynki wskazując co chwilę palcami (całkiem blisko) na którąś z lalek i krzycząc: „Mamo, patrz na tę!”, „Nie, na tamtą!”.
Coś, co także mnie drażniło, to pewna grupa młodych, naśmiewających się ludzi, którzy lekko złośliwie wypowiadali się o oglądanych lalkach. Widać niektórym bywalcom muzeów brakuje poczucia estetyki…
Podsumowując, miałam wrażenie, że wystawa będzie większa, ale i tak było co oglądać. Brakowało mi tylko jakichś informacji przy poszczególnych lalkach. Cokolwiek o tym, jak się nazywają można było się dowiedzieć jedynie oglądając całą serię wyświetlanych na końcu wystawy zdjęć lalek, gdzie na kilku ostatnich slajdach wypisano lalki, jakie brały udział w wystawie.
A przechodząc do drugiego członu tytułu wpisu, chciałam tylko powiedzieć, że może nie kupiłam sobie żadnej lalki, ale za to mama (dziękuję, mamo 🙂 ) sprawiła mi prezent w postaci znanego chyba już wszystkim zbieraczom zestawu mebelków dla lalek Huset z Ikei. Dla barbiopodobnych wydaje się on odrobinkę zbyt mały, ale i tak, choć plastikowy, prezentuje się fajnie:
Na koniec troszkę mniej optymistycznie. Mój mąż trafił wczoraj do szpitala, więc może mnie nie być tak często, jak dotychczas. Ech 😦 .