W dzieciństwie chyba nigdy nie miałam oryginalnych klocków Lego. Zachwycałam się nimi u jednej z koleżanek z podstawówki, która miała ogromną ilość tych „dziewczyńskich”, które wtedy nazywały się „Belville” (dziś zastąpiła je seria „Friends”), a sami z bratem kupowaliśmy podróbki w osiedlowym sklepie papierniczo-zabawkowym. Ale też cieszyły i to bardzo 🙂 . Kilka lat temu na rynku pojawiła się seria minifigurek, która obudziła miłość do Lego u mojego męża i dziś mieszka u nas taka klockowa armia:
Figurek nie jest dużo, a część dostaliśmy od mojego brata, który przez chwilę też je zbierał, ale szybko się znudził (dzięki, Krzysiek :-) ). Serie pojawiały się jedna za drugą, dziś chyba jest ich naście i nie sposób było je wszystkie ogarnąć, a i ceny bywały różne. Zbiór więc póki co stanął w miejscu i zawiera też kilka minifigów z klasycznych zestawów Lego, jak na przykład ulubieńców męża czyli postacie ze Star Wars:
Kto wiedział, że C3PO lubi czasem pobrzdąkać na gitarze? Muzyka łagodzi obyczaje 😉
A poniżej kilka losowych figurek. Lego nigdy nie brakowało kreatywności.
A czemu właściwie robię wpis o Lego? Już kawałek czasu temu rozmawiałam o Lego z Fleur i wspomniałam jej o tym, że lubię czasem pozamieniać głowy czy inne elementy figurkom tak, by powstało coś, powiedzmy, głupkowatego ;-) . Miałam kilka takich kombinacji pokazać i voilà!
No, ale, żeby nie było tak całkowicie bezlalkowo, to jest wśród mojej osobistej zgrai jedna fanka klocków Lego:
Panna była w Legolandzie i kupiła sobie koszulkę ;-) .
A oto głowa klockowego państwa:
Jej tylko lalki w głowie:
Na koniec będzie troszkę wspominkowo. Połączenie lalek i Lego już zawsze będzie mi się kojarzyło z przemiłą bloggerką – Aleksją (jej blog), która kilka lat temu z przyczyn osobistych niestety zniknęła z wirtualnego świata, czego bardzo żałuję. Mam też nadzieję, że tym wpisem troszkę poprawiłam humor mojemu mężowi, który w wyniku zaostrzenia swojej choroby znów trafił do szpitala. Pochwalcie się też swoimi Lego, jeśli je macie!
My mieliśmy w dzieciństwie trochę lego, ale nie było wtedy takich fantastucznych figurek:) Byłam w siódmym niebie, jak dostaliśmy pod choinkę zestaw w którym dziewczyny miały kucyki, a nie rozpuszczoną plastikową firankę:)
Chociaż ja i tak najbardziej pod słońcem lubiłam budowanie i urządzanie domku:)
PolubieniePolubienie
Fakt, wtedy figurki były bardzo proste, ale przecież chodziło przede wszystkim właśnie o budowanie swoich projektów 😀 Budowle z zestawów u nas nie przeżywały jednego dnia, były budowane wg instrukcji, a potem zaraz rozbierane, żeby zrobić z nich coś lepszego 😀
PolubieniePolubienie
Znowu szpital 😦 Współczuję. Ja miałam 3 pudełka klocków. Pierwsze przywiozła kiedyś koleżanka mojej mamy z Włoch. Takie malutkie pudełko Basic z jednym ludzikiem. Potem, po paru latach, dzięki sklepowi mojej cioci, z którego miałam lalki, pojawiły się także klocki. Na Mikołaja w 4 klasie podstawówki dostałam zestaw szpital. Genialny był. A potem na gwiazdkę przybyło jeszcze takie wiadereczko, bez tematu. W wyniku przeprowadzki z miasta do miasta klocki poszły w ludzi. Szkoda. A te figurki są takie fajne, że sama się czasem zastanawiam nad kupowaniem. Powstrzymuje mnie to, że naprawdę nie mam już miejsca…
PolubieniePolubienie
Dzięki, o perypetiach szpitalnych już nawet nie chce mi się mówić. Przeraża mnie tylko fakt, że za każdym, razem, gdy Paweł trafia do szpitala, to w sali leży z nim często ktoś dużo młodszy, u którego podejrzewają tę samą lub nawet cięższą chorobę. Skąd to się bierze… 😦
Ja też żałuję, że w czasie, jak dorastałam to pozwoliłam poodawać swoje zabawki. Takie dawne Lego to dzisiaj niezła gratka. A minifigurki zajmują malusieńko miejsca 🙂
PolubieniePolubienie
Ja zawsze podejrzewam geny jako pierwsze. Zmniejsza nam się pula, przydałoby się odświeżyć krew dolewką innej rasy, bo robimy się coraz bliżej spokrewnieni ze sobą. Ale to tylko jedna z możliwości.
Ja nawet tego malusieńko już nie mam i nie chce mi się tego wszystkiego zdejmować, żeby zetrzeć kurze 😉 😛
PolubieniePolubienie
Być może masz rację, w końcu żaden lekarz jeszcze nie potrafił stwierdzić choć na kilkadziesiąt procent, skąd ta choroba się bierze.
A jak sobie przypomnę Twoje regały zapełnione książkami i kucami, to potrafię Cię zrozumieć. Szkoda, że nie ma wróżek, które w nocy przemykają po półkach i rankiem wszystko lśni 😉
PolubieniePolubienie
Oj, szkoda 🙂
PolubieniePolubienie
Coż, mam w domu pewnie porównywalną ilość ludzików, choć większość pochodzi ze zwykłych zestawów, kolekcjonerskie są tylko dwie figurki z filmu „Lego Movie”. Lego u mnie w domu to kultowa zabawka, liczy się w kilogramy 😉 Mąż uważa, że wetuję sobie niedobory z dzieciństwa, kiedy to miałam trzy zestawy i niewiele można było z tego zbudować. Miłością do lego zaraziłam przede wszystkim młodszego syna – jak na 6 i pół latka jest w tym naprawdę dobry – potrafimy przez pół dnia budować wspólnie kilkupiętrowy dom, żeby na koniec pokłócić się o jego umeblowanie 😉
PolubieniePolubienie
Te niedobory z dzieciństwa to także teoria mojej mamy na temat mojego zbierania lalek – rodzice nie byli zamożni i lalki przeważnie lądowały u nas już zużyte po jakichś krewnych. Zazdroszczę takiej ilości klocków, z której można zrobić kilkupiętrowy dom! 🙂
PolubieniePolubienie
Może to dziwne, ale nie miałam Lego. Podobały mi się, i owszem, ale bawiłam się nimi tylko przy okazji odwiedzin w innych domach. Ta kolekcja jest imponująca! Mężowi życzę szybkiego powrotu do zdrowia!
Pozdrawiam serdecznie!
PolubieniePolubienie
Dziękuję, Ollu 🙂 Dla mnie i brata Lego były rarytasem, oryginalna Barbie szczytem marzeń i może dlatego mam do takich zabawek duży sentyment 🙂
PolubieniePolubienie
udanych kuracji w szpitalowie!
lego nie miałam, nawet nie wiedziałam, że istnieje ;)))
ale mej córci kupowałam, by budować statki kosmiczne
i pojazdy do podróży w czasie – z zestawów z motorami
czy koparkami na docelowym zdjęciu ;D
zostawiłam sobie kilka zwykłych ludzików i zwierzątka –
resztę oddaliśmy zaprzyjaźnionym dzieciaczkom – choć
nie wykluczone, że jakieś pudełko nadal zakamuflowane
leży w zabawkowych koszach…
kosmitki gejszy z zielonym a dzielnym operatorem pojazdu
międzygalaktycznego też bym się nie pozbywała – jako i
całej ekipy stworów z dalszych i bliższych układów słonecznych!
PolubieniePolubienie
Męża Lego nie przetrwały do dziś, ale kiedyś udało nam się okazyjnie kupić zestaw chyba już vintage, a dokładnie starą kopareczkę i jej operatora jeszcze w stanie zapudełkowanym. Jestem ciekawa, co się może u Ciebie w zabawkach skrywać! 🙂
Gejsza i reszta to już nowe ludziki i choć nie lubię np. legowych zestawów Bionicle, to pomysł z stworzeniem serii minifigurek był bardzo udany 🙂
PolubieniePolubienie
Życzę mężowi zdrówka. Dotąd nie przyglądałam się szczególnie figurkom Lego, teraz będę.
PolubieniePolubienie
Dziękujemy, przyda mu się na pewno. Akurat te serie figurek są bardzo pomysłowe, więc chyba warto kilka mieć 🙂
PolubieniePolubienie
też nigdy nie miałam Lego w dzieciństwie. Ominęło mnie baaardzo wiele na tamte czasy niezwykłych i niedostępnych zabawek.
Powiem Ci, że ta arnia ogromnie mi się podoba!!!! Świetni są! Fantastyczni!
PolubieniePolubienie
Prawda? Teraz jeszcze tylko przydałoby się tyle klocków, żeby zrobić im jakieś dioramki 😀
PolubieniePolubienie
Dużo siły dla męża.
Nigdy nie miałam lego.
Ludziki robią super sympatyczne wrażenie zwłaszcza te star warsowe i lotr – osobiście moi faworyci:)
PolubieniePolubienie
Dzięki. Chyba Lego to głównie domena chłopaków 😉
PolubieniePolubienie
Niech Paweł jak najszybciej z tego szpitala wróci do domu. Ufff, choróbska to obrzydlistwo – męczy się chory, męczą się i martwią jego bliscy. A tu jeszcze szpital, synonim miejsca, gdzie łatwiej złapać jakiegoś bakcyla niż wyzdrowieć. Brrrr.
Co do Lego – to u mnie w domu tych klocków nie było. Były inne, prostsze i mniej kolorowe, ale też fajne. Ile pałaców się z nich wydudowało! Aż szkoda było je rozbierać, żeby zbudować coś innego.
Barbioszka nieżle się odnajduje między małymi ludzikami – niczym Guliwer u liliputów 😛
PolubieniePolubienie
Z tego, co pamiętam, to u mnie też były jakieś inne klocki, wielkością zbliżone do Lego, tylko jakościowo gorsze. Kojarzę, że kupowaliśmy je w zabawkowych w takich foliowych opakowaniach, woreczkach zaciskanych na sznureczek i tylko z karką-metką wkładaną do środka 🙂
PolubieniePolubienie
W dzieciństwie moi bracia mieli cudowny zestaw klocków lego całą wyspę piratów. Pamiętam że często bawiliśmy się wspólnie. Jestem przekonana że gdzieś w zakamarkach rodzinnego domu wciąż się gdzieś ukrywają. Dzięki twojemu wpisowi nabrałam ochoty by je odszukać. Było tam kilka fajnych figurek piratów i szary rekin.
Życzę twojemu mężowi szybkiego powrotu do zdrowia.
PolubieniePolubienie
Koniecznie musisz odnaleźć ten zestaw i się nim pochwalić!
Dziękujemy, niestety pełni zdrowia nic mu już nie przywróci (chyba, że medycyna pójdzie bardzo do przodu…), ale jego kawałek zawsze mu się przyda.
PolubieniePolubienie
Urocza fanka świetnych figurek. Jak ja bym chciała wychować chrzesniaka na takiego jak ona kolekcjonera… PS wyszla ostatnio świetna encyklopedia LEGO, przeglądałaś może? Pozdrawiam i życzę duzo zdrowia mężowi!
PolubieniePolubienie
Dziękuję 🙂 Również pozdrawiam!
W sumie to nigdy nie interesowaliśmy się książkami na temat Lego, musimy to chyba nadrobić 🙂
PolubieniePolubienie
Niezła kolekcja 🙂 Barbie wygląda wsród nich wyjątkowo wdzięcznie 🙂 Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
Dzięki 🙂 Lego i Barbie to dwie kultowe zabawki, co z tego, że z innych bajek 😉
PolubieniePolubienie
… nie pozostaje mi więc nic innego, jak dobrać się do Lego moich dzieci 🙂
Trzymam kciuki za Twojego Męża , oby szybko wrócił zdrowszy do domu .
PolubieniePolubienie
Dziękujemy 🙂 Pochwal się klockami dzieci! 😀
PolubieniePolubienie
Mój narzeczony zbiera lego ale Technic i ciąga swoim holownikiem moje babsztyle jak myśli że nie patrzę 😛 Świetna i liczna kolekcja koleszków i ciekawe są Twoje wariacje na ich temat (powiem, że przez chwilę myślałam że zielona gejsza tak wygląda na prawdę 😀 ). I Lalucha dostała genialną koszulkę ^^
PolubieniePolubienie