Co takiego jest w tych małych, koślawych figurkach, że dzieci chcą je mieć? Nie dość, że to miniaturki tylko zbliżone wizualnie do oryginału, to jeszcze zazwyczaj marnej jakości… A jednak zabierając dziecko do tego fast-foodu, pierwsza jego reakcja (dziecka oczywiście 😉 ), to pęd ku magicznemu okienku, w którym dumnie stoją zabawki z zestawu Happy Meal.
Przypadkiem i do mnie trafiły dwie laleczki z aktualnej serii zabawek Happy Meal, a że mam do nich sentyment z dzieciństwa, to postanowiłam je tu opisać. I mimo emocjonalnego podejścia do mcdonaldowych zabaweczek z moich wspomnień, nie oszczędzę tu lekkiej krytyki ;-). Moją pierwszą Barbie z McDonald’s była ta oto figurka, której zdjęcie znalazłam na blogu http://dollmaniakz.blogspot.com:
O dziwo wcale jej nie kupiłam w McDonald’s. Wtedy jeszcze moi rodzice nie mogli sobie pozwolić na wypady do „amerykańskiego” baru… Ubłagałam ją u mojej zamożniejszej kuzynki, która z Barbie była już za pan brat, jednak dziś nie wiem, gdzie ta „rollerka” się znajduje. Pewnie poszła gdzieś w ludzi :-).
Nie odpływając za daleko od tematu, przedstawiam Wam aktualną ofertę zabawek z Happy Meal:
Do mnie trafiły dwie laleczki wzorowane na tych pannicach:
– Barbie I can be… Pet vet wersja African-American – pani weterynarz
– oraz Barbie I can be… Prima ballerina
Pozostałe laleczki to TV News Anchor oraz Nurse czyli reporterka i pielęgniarka.
A tak prezentuje się karteczka z „instrukcją” dołączana do zabawek:
Jak widać, u nas póki co dostępne są tylko dwie laleczki. Pozostałe zabawki to akcesoria do nich – coś w rodzaju małych scenografii. Teraz przejdę do laleczek.
Na nieszczęście barbietki z McDonald’s nigdy nie był zbyt urodziwe. Pomysłodawcom tych zabaweczek widocznie nie udawało się nawiązać kontaktu z Mattelem w sprawie produkcji tych zabawek, bo są one w większości przypadków produkowane w jakichś azjatyckich fabrykach raczej nie mających wiele wspólnego z rodowitym producentem Barbie… I do tego jeszcze ta śruba na plecach… ;-).
Wreszcie figurki z przodu. Każda z nich dostała po komplecie tekturowych akcesoriów, niczym za dawnych, dobrych, mattelowskich czasów:
Artykulacja sięga dna, ale czegóż oczekiwać od tych karzełków? Można kręcić głową i rękami do przodu i do tyłu ;-). Plusem są rootowane włoski, a minusem… Sami popatrzcie na te urodziwe ( 😉 ) buźki:
Według mnie wyglądają przerażająco, ale moje wspomnienia wyidealizowały ich poprzedniczki, które wydawały się pięknościami. Tymczasem Barbie z McDonald’s nigdy nie były piękne ;-). Ale, jako dziecko z niezbyt zamożnej rodziny, była to dla mnie właśnie TA Barbie i nawet taka mnie cieszyła.
A tak się prezentuje baletnica w porównaniu do lalki „normalnej” wielkości:
I tak sobie myślę patrząc na nie…
… że już lepiej dołożyć te kilkanaście złotych i kupić dziecku „prawdziwą” Barbie :-).
Rzeczywiście urodą miniaturki te nie grzeszą, ale jak to się mówi, lepszy rydz niż nic 😉
Co prawda nie bywam często w Macu, jednak przy okazji wizyty w nim moja córka zawsze zabiera ze sobą jakiś koszmarek dołączony do zestawu Happy Meal. Zabawki bywają mniej lub bardziej udane, ale te Barbioszki mogliby sobie darować :))
PolubieniePolubienie
Dokładnie, lepszy rydz 😉 Chociaż małe dziewczynki chyba aż tak bardzo się buźkom nie przyglądają – chyba liczy się całokształt i napis Mattel na plecach 😛
A ja w dzieciństwie te koszmarki zbierałam razem z bratem i wtedy dla mnie to było coś! Ale dziś rozumiem kręcącą głowę mojej mamy… Gdybym miała dziecko, też nie chciałabym mu kupować takich pierdół 😀
PolubieniePolubienie
bardzo ciekawe, aż w poniedziałek skoczę do McDonaldsa sprawdzić czy jeszcze są! nigdy nie miałam żadnej figurki tego typu! tez pochodzę z niezamożnej rodziny, ale ja wolałam lalki na pustym ciele, nie zależało mi na marce lalki tylko na jej wyglądzie. figurki znośne, nie szczególnie piękne, ale fajne, bez wątpienia jako dziecko bym je lubiła ( a jesli uda mi się którąś trafić to i teraz !)
PolubieniePolubienie
Jewel, ja za tymi figurkami aż tak bardzo nie przepadam, więc jeśli nie znajdziesz już ich w Macu, to moje z chęcią Ci oddam za koszty przesyłki, bo sama nic za nie nie zapłaciłam, a pewnie i tak by sobie u mnie nie zagrzały miejsca :-).
Ja niestety jako mała dziewczynka ubóstwiałam Barbie, była moim marzeniem, ale niestety niespełnionym, więc także musiałam się zadowalać klonikami. Barbie z McDonald’s była takim chwilowym zamiennikiem oryginału :-). Koleżanki robiły swoje – skoro one mają, to ja też chcę! 😀 Dzieciaki są bezwzględne 😉
PolubieniePolubienie
zawsze jak byłem mały chciałem taką miec, a jak juz miałem to się bardzo cieszyłem Lubiłem te panny ;D Ale teraz? Koszmar! xD
PolubieniePolubienie
Dokładnie, Dollbby! Aż się dziwię, bo taka marka, jak McDonald’s powinna dbać o jakość, nawet takich zabaweczek. Przecież wystarczyło jedynie zadbać o te gęby… Są tragiczne, reszta ujdzie 😉 (no, pomijając krzywe nogi tej weterynarz… :-P)
PolubieniePolubienie
Oj faktycznie… Nawet McDonaldowe Barbie się popsuły… Miałam kilka takich figurek i były lepszej jakości, choć i ich buźki były koślawo namalowane. Za to ich dodatki były o niebo lepsze – jedna z moich miała plastikową deskorolkę! 😀
Ale i tak nie ma porównania co do prawdziwej Barbie – Ultra Hair Whitney to majstersztyk! 🙂
PolubieniePolubienie
Hihi, dzięki, Barbie Dream 😉 Whitney to moja ulubienica 😛
Tak, jak na zdjęciu tej rollerki, nawet stojaczki kiedyś dawali… 🙂
PolubieniePolubienie
Faktycznie… twarze mają jakieś takie płaskie, bezkształtne. Nie postarali się. Do mnie ostatnio trafiły koniki pony z Mc’Donalds, Muszę powiedzieć, że one chyba wypadają lepiej na tle tych panienek 😉
PolubieniePolubienie
Widziałam te Pony i na pewno są o niebo ładniejsze od tych Basiek 🙂 Nawet biorąc pod uwagę, że niektóre oryginalne figurki Pony mają gumowe ogonki, a te macdonaldowe miały rootowane 🙂
PolubieniePolubienie
Nie pamiętam jakiejś szczególnej fascynacji laleczkami z Mc’Donalds, bo u mnie na podwórku byli głównie chłopcy, więc bawiliśmy się raczej żołnierzykami, o posiadaniu których marzyłam. Szczególnie podobali mi się ci na koniach. Pamiętam, że mieszkali u mnie dwaj ułani i kilku pieszych, którzy dawno temu zaginęli na strychu. Małej laleczki Barbie nigdy w domu nie miałam i wygląda na to, że chyba mieć nie będę, bo wolę większe gabarytowo panienki 🙂
PolubieniePolubienie
Zgredzie, widocznie byłaś tą z nielicznych dziewczynek, które nie lubiły różu i lalek! :-). Moja fascynacja Barbie była tak duża, że chciałam mieć te nawet z McDonalda. Już w ogóle samo wyjście na hamburgery było CZYMŚ 🙂
PolubieniePolubienie
Byłam kilka dni temu w MC Donalds i zastanawiałam się nad kupnem tych laleczek jako kloników Barbie ale faktycznie po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam że dać 5 zł za każdą to może lepiej kupić Barbie za góra 5 na giełdzie albo dołożyć pieniądze i kupić nową 🙂 A takie maleństwa Mc Donaldowe często pojawiają się w secend hendach lub Giełdach i kosztują po złotówce.
Ale ktoś kto poważnie podchodzi do kolekcjonerstwa Barbie i jej klonów nie przeoczy takiego nawet klonika 🙂
PolubieniePolubienie
Dokładnie, Moniu 🙂 Gdybym je kupiła i za nie zapłaciła, to bym tego żałowała, ale na szczęście mam małe „znajomości” ( 😉 ) w McDonald’s i dostałam je za darmo 😀
PolubieniePolubienie
o matko jakie maszkary!!! można takimi skutecznie odstraszyć dzieci od lalek Barbie 😉 już wiem, dlaczego moja córka wróciła ostatnio z wypadu do McDonald’sa z … czerwoną wyścigówką (niestety nie ma jej na Twoim zdjęciu dostępnych modeli wyścigówek) 🙂
PolubieniePolubienie
O, widzę, że Twoja córka ma gust, jeśli chodzi o zabawki, tylko pogratulować! 🙂 Gdyby Ci coś takiego przyniosła do domu, to chyba byś się załamała 😉
A zdjęcie z zabawkami jest z jakiejś zagranicznej strony, więc może oferta się różni od polskiej 🙂
PolubieniePolubienie
Madziu, masz rację – lalki przekraczają wszelkie granice koszmarów: nieproporcjonalnie wielkie ręce i ten ślad klejenia na szyi. Brrr… Lalki wyglądają jak twory Dr Frankensteina. Najbardziej dziwi brak troski Mattela o własny wizerunek!
PolubieniePolubienie
Wydaje mi się, że sprawa produkcji tych laleczek sprowadziła się do wydania pozwolenia do używania marki Mattel i Barbie, a co się działo dalej, to już niewiadomo… 😉
PolubieniePolubienie